Tak jak obecnie w przypadku Odry, władze i organy ścigania wykazywały się bardzo dużą indolencją i opieszałością w działaniach. Kiedy udało się wskazać bezpośredniego sprawce zanieczyszczenia rzeki Warty – firmę Bros – nie zrobiono wiele, by go ukarać.
Sprawa ciągnie się już 6,5 roku, pomimo przytłaczających dowodów. Sprawca, choć znany, do dzisiaj nie odpowiedział za swój czyn. Jedyna kara jaka go spotkała, to utajniona grzywna za nielegalne składowanie odpadów, która zgodnie z doniesieniami medialnymi wyniosła maksymalnie 600 tys. zł (przewidziana za to kara to 1mln zł). Właściwa sprawa dotycząca zatrucia rzeki, w której jedynym podejrzanym jest szef Brosa Piotr M., ruszyła dopiero w lutym tego roku. Piotr M. nie jest już też sądzony za sprawstwo przez nakazanie pozbycia się substancji najtańszym sposobem, lecz za niedopilnowanie pracowników.
Sytuacja ta pokazuje, że organom ścigania najwyraźniej nie zależy na uzyskaniu wyroku skazującego, a w przypadku zatrucia rzeki powinno się też walczyć o wysoką karę finansową, dającą szanse na choćby częściowe naprawieni szkód, czy sfinansowanie systemów ostrzegających przed zatruciem wody.
W tym samym czasie policja i prokuratura nie ma żadnych problemów w ściganiu i domaganiu się ukarania uczestniczek i uczestników akcji ekologicznych. Politycy śmiało posługują się w swojej propagandzie zwrotami w rodzaju „ekoterroryści”. Prezydent państwa zasłynął swego czasu z wypowiedzi negującej zmiany klimatu, na salonach politycznych partii rządzącej zaprzeczanie wkładowi człowieka w katastrofę klimatyczną jest w zasadzie normą.
W takiej atmosferze politycznej trudno uwierzyć w realne działania mające na celu ustalenie i ściganie sprawców katastrofy ekologicznej na Odrze. Opieszałe działania w sprawie skażenia Warty stanowią przykład tego, jak „walczy się” w Polsce z trucicielami. Dlatego właśnie nasza dzisiejsza, symboliczna akcja miała pokazać, że nadal są wtyk kraju osoby, które patrzą prokuraturze na ręce i domagają się działań wobec sprawców trucia rzek.
Na zakończenie protestu, aby przypomnieć prokuraturze o ich własnym śledztwie, pozostawiono przed budynkiem pomnik śniętej ryby. Ma on przypomnieć, że w wyniku zatrucia odłowiono z Warty blisko 20 ton martwych ryb, a sprawca tego działania nadal pozostaje bezkarny.