Dziennikarze często powołują się na dane SIPRI (Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych). W swoim ostatnim raporcie instytut podał, że globalne wydatki na armie w 2023 roku wyniosły 2.443 mld dolarów i były realnie (po uwzględnianiu inflacji) o 6,8% wyższe niż rok wcześniej[1]. Na poniższym wykresie przedstawiony jest wzrost realnych wydatków na wojsko od zakończenia „ziemnej wojny”. Jak widzimy, ich suma od końca lat 90. systematycznie wzrosła i już wyraźnie przekracza kwotę z końca poprzedniego wyścigu zbrojeń, napędzanego rywalizacją państw NATO i Układu Warszawskiego (patrz wykres poniżej).
Światowe wydatki na zbrojenia w miliardach dolarów (w cenach stałych) w latach 1988-2023 z uwzględnieniem poszczególnych regionów[1].
Wydatki
Najwięcej na wojsko – według SIPRI – wydają Stany Zjednoczone (37% globalnych wydatków), Chiny (12%), Rosja (4,5%), Indie (3,4%) i Arabia Saudyjska (3,1%). Łącznię tych pięć krajów przeznacza na siły zbrojne 60%, pozostała część świata 40%. Wydatki państw Paktu Północnoatlantyckiego (NATO) w 2023 roku wynosiły 55% całości.
Można powiedzieć, iż istnieje ogromna różnica między tym, co wydają na wojsko kraje NATO wraz z innymi sojusznikami USA, a kwotami przeznaczanymi na ten cel przez potencjalnych przeciwników Zachodu (np. Rosja, Chiny, Iran to łącznie niespełna 17% wydatków). Dodajmy, że PKB krajów należących do NATO to 46% globalnego PKB i przewyższa produkt krajowy Chin 2,6 raza, a Rosji aż 20,5 raza. Okazuje się jednak, że ta ogromna przewaga potencjału zbrojnego i dodatkowo gospodarczego wyrażanego wielkością PKB niekoniecznie przekłada się na możliwości wojskowe, co, zdaje się, obserwujemy w Ukrainie, za którą stoi Zachód. Kluczowa jest bowiem kwestia twardych zdolności produkcyjnych w przemyśle poszczególnych krajów, a nie samo PKB (napędzane np. działalnością usługową, turystyką czy rozrywką). Z tym Zachód, po spektakularnej dezindustrializacji z czasów neoliberalizmu, ma problem, gdy jednocześnie np. Chiny zyskały dużą przewagę, jeżeli chodzi o możliwości wytwórcze. Po drugie, armie o niższych kosztach utrzymania wcale nie muszą być gorsze, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z konfliktami zbrojnymi o hybrydowym czy tzw. niesymetrycznym charakterze. Wydatki armii zachodnich są w dużej części pochodną ogólnie wysokich kosztów utrzymania, a zatem, porównując nakłady, trzeba mieć na uwadze różnice w sile nabywczej.
Jeżeli chodzi o Rosję, z chwilą rozpoczęcia pełnowymiarowej wojny i zorientowania się przez Kreml, że nieprędko się ona zakończy, zadecydowano o kapitałowym wzmocnieniu sektora zbrojeniowego, a także o zwiększeniu importu broni i wydatków na armię. W 2023 roku nakłady na wojsko sięgnęły blisko 5,9% rosyjskiego PKB, ale w 2025 roku mają stanowić 6,3%, co powinno dać kwotę 145 mld USD[2] (dla porównania USA wydały w 2023 roku 860 mld USD wg danych NATO).
Atomowy niepokój
Nie możemy w tym miejscu nie wspomnieć o kwestii broni nuklearnej. Dziewięć państw dysponujących arsenałem atomowym wydało na jego utrzymanie i modernizację w 2023 roku łącznie 91,4 mld USD. Brytyjski The Guardian skomentował, że wzrost o 13% w stosunku do 2022 roku wynika głównie „ze znacznego zwiększenia budżetów obronnych w USA, w okresie większej niepewności geopolitycznej spowodowanej inwazją Rosji na Ukrainę i wojną Izraela z Hamasem”[3]. Sprawa nie przedstawia się tak jednoznacznie. Państwa NATO nie przystąpiły do przyjętego przez ONZ w 2017 roku „Traktatu o zakazie broni jądrowej” („U.N. Treaty on the Prohibition of Nuclear Weapons”), za którym głosowało 135 krajów, a 73 już go ratyfikowało. Jeszcze w 2011 roku ówczesny prezydent USA, Barack Obama, ogłosił plan modernizacji amerykańskiego arsenału nuklearnego. Zakładano, że program w pierwszych 10 latach swojego funkcjonowania pochłonie 350 mld USD oraz 1 bln USD w ciągu 30 lat[4]. Inny przykład: w 2021 roku Wielka Brytania ogłosiła, że po raz pierwszy od dziesięcioleci zwiększy swój arsenał nuklearny, zamiast zmniejszyć go do 180 głowic do 2025 roku, jak wcześniej planowano. Zamiast tego Londyn zaplanował wzrost liczby głowic o 40% – do 260[6].
Polska, na wezwanie Waszyngtonu, nie poparła i nie przystąpiła do „Traktatu o zakazie broni jądrowej”. Co więcej, niektóre środowiska domagają się rozwoju polskiego programu atomowego pod kątem jego wykorzystywania w celach strategiczno-wojskowych. Ponieważ wejście w posiadanie broni nuklearnej byłoby niezgodne z inną międzynarodową umową o jej nierozprzestrzenianiu (której Polska jest sygnatariuszem), mówi się głównie o funkcji odstraszania. Polegać ma to na tym, aby tak budować swój potencjał nuklearny w celach pokojowych (energetyka), żeby uzyskać ewentualną możliwość szybkiego zbudowania własnej broni tego typu. Miałoby to skutecznie odstraszać przeciwnika. Oczywiście tylko do momentu, kiedy nie zechciałby sprawdzić, czy broń nuklearną Polska realnie posiada. Niedługo ma się ukazać książka na temat polskiego programu nuklearnego. Zwróćmy uwagę, że przeczy to wszystkim deklaracjom, że energetyka jądrowa ma tylko zastosowanie pokojowe. W rzeczywistości tak nie jest.
Przeganiając Zachód
Jak już zapewne wszyscy słyszeli lub czytali, po wybuchu pełnowymiarowej wojny w Ukrainie Polski rząd zadecydował o znacznym zwiększeniu nakładów na armię, tak iż staliśmy się w tym zakresie liderem spośród państw NATO, po uwzględnieniu wielkości gospodarek. Zaplanowano wydać na wojsko w 2023 roku 3,9% polskiego PKB (133,7 mld zł), z czego połowę na sprzęt[3], choć NATO wymaga od nas wydatków rzędu 2% PKB, z czego 20% na sprzęt. (Stany Zjednoczone zamierzały w 2023 roku wydać 3,5% swojego PKB, co uplasowało je zaraz za naszym dumnym krajem). Okazało się jednak, iż Polsce udało się wydać „tylko” 3,3% PKB, choć w 2024 roku ma być „lepiej” i wydamy minimum 4%[8].
Polski rząd ruszył na zakupy i zamierza nabyć m.in. śmigłowce Apache, myśliwce F-35, system artylerii rakietowej HIMARS, koreańskie czołgi itd. Lista jest długa. W myśl zasady, że armia droga nie znaczy lepsza, zaczęto się zastanawiać, czy wydawanie ogromnych pieniędzy na sprzęt z najwyższej półki ma sens. I to nie tylko z perspektywy czysto pacyfistycznej czy antymilitarystycznej. Powyższe zakupy – zgadzając się, że armia polska wymaga modernizacji – krytykują np. analitycy ze Strategy&Future. Nie będę jednak tu przedstawiał ich stanowiska. Mówiąc w skrócie, zakupiony przez Polskę sprzęt nie musi oznaczać wzrostu bezpieczeństwa kraju adekwatnie do wydanych na niego pieniędzy.
W ogóle myślenie w kategoriach przewagi technologicznej może okazać się pułapką. Częściowo pokazują to różne przykłady np. wojna w Ukrainie. Nadzieje, że kolejno Javeliny, Bayraktary, HIMARSy, Abramsy czy F-16 zmienią diametralnie sytuację na froncie na korzyść Ukrainy, okazały się płonne. Pomimo początkowych porażek wyszydzana armia rosyjska „w onucach” i na swoich czołgach z czasów „zimnej wojny” przesuwa się do przodu. Także w przypadku Palestyny nie doszło do zapowiadanego szybkiego militarnego zwycięstwa Izraela nad Hamasem, pomimo technologicznego prymatu i bezwarunkowej pomocy potężnego sojusznika z Waszyngtonu. W dużej mierze irańskie naloty rakietowe na Izrael dowiodły, że Żelazna Kopuła – pomimo sygnalizowanych ataków – nie jest aż tak szczelna, jak zapowiadano, ale za to generuje miliardowe (licząc w dolarach) koszty. Izraelska ofensywa utknęła także w wojnie na granicy z Libanem. I tak dalej. Okazuje się bowiem, że istnieje wiele innych – obok technologicznego – czynników decydujących o ewentualnym powodzeniu na froncie, jak np. kwestia demografii – liczba zmobilizowanych mężczyzn, których da się wysłać na font. Jak wiadomo, wskutek starzenia się społeczeństw, osób w wieku poborowym w wielu krajach jest zdecydowanie mniej niż kilka dekad temu. A siła ludzka ciągle może być decydująca (znowu przykład Ukrainy).
Drogi Lend-Lease
Truizmem jest stwierdzenie, że na wojnie się zarabia. Czołowym eksporterem broni na świecie są oczywiście Stany Zjednoczone, a w dalszej kolejności Chiny, Rosja, Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania i Wielka Brytania. Dodajmy, że eksport Rosji skurczył się w ostatniej dekadzie mniej więcej o połowę z powodu sankcji, ale także konieczności wyposażenia swojej armii prowadzącej wojnę w Ukrainie.
Do grona największych eksporterów dołączyła w ostatnich latach także Polska, sprzedając jej w 2023 roku na sumę ok. 1,9 mld USD (1.753 mln euro). Głównym odbiorcą jest Ukraina, przy czym podana za ostatni rok suma nie obejmuje broni przekazanej w ramach donacji na rzecz walczącego z Rosją sąsiada. Trzeba w ogóle pamiętać, iż na stronach internetowych zetkniemy się z różnymi danymi i definicjami, czym jest handel bronią – co wchodzi w jego zakres. Dodatkowo szacunki mogą się różnić, bo nie jest to działalność – z oczywistych względów – w pełni transparentna. W każdym razie wiemy z oficjalnych źródeł, że Polska sprzedaje bojowe pojazdy opancerzone, wielkokalibrowe systemy artyleryjskie, różnego typu rakiety, granatniki, karabiny, broń krótką itd. nie tylko do Ukrainy czy krajów natowskich, ale także np. do Rwandy czy Szwajcarii.
Stany Zjednoczone kontrolują lwią część międzynarodowego rynku broni. Sprzedają jej za 238 mld USD (w 2023 roku)[11]. Jak widzimy, w porównaniu z Polską jest to kwota ogromna, ale kwestia leży nie w wartościach nominalnych. Po pierwsze, Polska ma bardzo ujemny bilans w handlu bronią – zdecydowanie więcej importuje, niż eksportuje. Po drugie, wywóz broni stanowi jedynie 1–2% naszych wydatków na armię, podczas gdy np. dla Stanów Zjednoczonych jest to 28%. Pomimo zatem ogromnych kwot przekazywanych Ukrainie pod hasłem pomocy, USA zarabia na tym krocie. Dlatego były sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, nazwał Ukrainę „dobrym interesem” dla USA. „Większość pieniędzy, które Stany Zjednoczone przekazują Ukrainie – powiedział – jest faktycznie inwestowana tutaj, w USA – w zakup amerykańskiego sprzętu, który wysyłamy na Ukrainę. Dzięki temu wszyscy jesteśmy bezpieczniejsi, a amerykański przemysł obronny silniejszy”[12].
Wyjaśnijmy sobie jednak, że nowy wyścig się dopiero zaczyna. Obecne wydatki dalece nie dorównują tym z czasów II wojny światowej czy nawet wojny koreańskiej lub wietnamskiej. Przypomnijmy, że osławiony amerykański Lend-Lease z czasów II wojny światowej to były głównie dostawy na kredyt (do Wielkiej Brytanii i ZSRR). W latach 1941–1945 stanowiły one ponad 4,5% amerykańskiego PKB. Oba państwa musiały później za broń zapłacić w tej czy innej formie. Analogicznie wojna koreańska kosztowała USA (1950–1953) blisko 2,8% PKB; wietnamska (1965–1975) niecały 1% PKB; iracka (2001–2010) niecałe 0,7% PKB; a ukraińska (2022–2023) ok. 0,2% PKB[13]. Tak czy inaczej, za przekazywaną Ukrainie broń pod hasłem „pomocy” przyjdzie społeczeństwu tego kraju sowicie zapłacić, jeżeli nie w żywej gotówce, to koncesjami.
Amerykanom obecne wydatki na zbrojenia, jako mocarstwu, opłacają się w dwójnasób. Wydają na swoje wojsko ogromne pieniądze, ale nie tylko zarabiają na eksporcie broni, ale dzięki rozsianym po całym świecie bazom, lotniskowcom i siłom szybkiego reagowania kontrolują globalne przepływy towarów, ludzi i kapitału. Mogą dzięki temu narzucić prymat dolara amerykańskiego w rozliczeniach międzynarodowych, stosować setki sankcji przeciwko różnym państwom i bezkarnie zapożyczać się i nakładać cła. Głównym beneficjentem jest amerykański (czy szerzej – zachodni) kapitał.
Beneficjanci wyścigu zbrojeń
Wobec tego, co napisałem wyżej, nie może dziwić fakt, iż spośród 10 największych zachodnich koncernów zbrojeniowych 7 jest amerykańskich. Wszystkie one odnotowały wzrost przychodów wskutek nie tylko wybuchu wojny w Ukrainie, ale także w Palestynie. Ilustruje to tabela poniżej. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, iż w analizowanym okresie mieliśmy do czynienia z inflacją, którą należałoby w tym kontekście uwzględnić, np. w USA skumulowana inflacja wynosiła w tym czasie ok. 16%[14].
Z chwilą zaostrzenia się sytuacji międzynarodowej znacząco wzrosły też ceny akcji koncernów zbrojeniowych na giełdach. Ciekawe jest prześledzenie tych wahań. Po rozpoczęciu wojny na Ukrainie i sukcesach ukraińskich sił zbrojonych w 2022 roku nastąpił wyraźny wzrost cen akcji. Po niepowodzeniu ukraińskiego kontrataku latem 2023 roku ceny akcji znacząco spadły, po czym po wybuchu konfliktu w Palestynie ponownie poszybowały wzwyż. Wartość giełdowa wielu koncernów zbrojeniowych jest obecnie nawet kilkakrotnie wyższa od ich wartości sprzed 24 lutego 2022 roku. Średnio wartość akcji tego sektora wzrosła w omawianym okresie o 49%[13]. Oczywiście na zwiększonym popycie na broń (na rynku wewnętrznym i międzynarodowym) zyskują także firmy zbrojeniowe w Rosji, Chinach czy Iranie. Na przykład o dostawie dla Rosji irańskich dronów bojowych Shahed (lub ich komponentów), produkowanych przez Iran Aircraft Manufacturing Industries Corporation – HESA, szeroko rozpisywała się zachodnia prasa.
Jak będą się kształtować wydatki wojenne w najbliższych latach? Wszystko wskazuje na to, że znacząco wzrosną. Gdyby sądzić z planów koncernów zbrojeniowych, to do 2027 roku ich przychody zwiększą się o ok. 23%. Ale to tylko sprzęt. Rozchody na armię w całości także będą wyższe, planuje się bowiem np. wzrost liczebny wojsk, także poprzez powrót do powszechnego poboru. Jeden z analityków, Marek Budzisz z Strategy&Future, podaje, że jeszcze w 2019 roku oceniano, że europejscy członkowie NATO powinny, zwiększając swoje zdolności militarne, wydać dodatkowo 359 mld USD (dziś do tego trzeba jeszcze dodać inflację), aby móc odeprzeć ewentualną agresję Rosji. Budzisz pisze, że kraje te znacznie zredukowały swoje arsenały wojenne (od początku lat 90. do 2021 roku np. liczba czołgów spadła o 80%, a artylerii 153/155 mm o 64%) i wydawały na wojsko poniżej określonego minimum (2% PKB), co przysporzyło im – jak nazywa to cytowany autor – „renty pokojowej” w wysokości łącznie 1,8 bln euro w ciągu ostatnich trzech dekad. Tym samym siły zbrojne Starego Kontynuantu stały się mini armiami. Dłużej ta sytuacja jest nie do utrzymania, dlatego wydatki – wg niego – będą rosnąć [15].
Skutki zbrojeń
Wydatki na zbrojenia (także w Polsce) rosną od dłuższego czasu i są efektem zaostrzającej się rywalizacji politycznej. Następuje deglobalizacja i upada istniejący porządek. Wojna w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie podziałały tylko jak katalizator. Jednocześnie pamiętajmy ciągle o konfliktach zbrojnych w Jemenie, Syrii, Iraku i wielu krajach Afryki.
Powstaje pytanie o skutki zbrojeń, przywrócenia poboru, militaryzacji społeczeństw. Najbardziej oczywiste – według różnych analityków – jest to, że za HIMARSy i Abramsy przyjdzie nam zapłacić niższymi nakładami na szeroko rozumiane cele socjalne i ekologię (w tym walkę ze skutkami zmian klimatycznych). W praktyce można się np. spodziewać – jak we Francji – powrotu dyskusji wokół podniesienia wieku emerytalnego, jak i odstąpienia od wielu planów, które przypisuje się tzw. Zielonemu Ładowi.
Jeżeli obecny konflikt będzie się przedłużać (na co się zanosi), społeczne i środowiskowe efekty będą opłakane i de facto pogłębią globalną nierównowagę. Może dojść do sprzężenia zwrotnego między skutkami zmian klimatu i degradacji ekologicznej (m.in. wylesienie, wyjałowienie ziemi, stepowienie itp.) a eskalacją przemocy, przed czym już w 2008 roku przestrzegał Halard Welzer w Wojnach klimatycznych[16].
Przypisy:
[1] SIPRI Fact Sheet, „Trends in World Military Expenditure”, 2023, https://www.sipri.org/sites/default/files/2024-04/2404_fs_milex_2023.pdf
[2] „Russia: Ratio of military spending to gross domestic product (GDP) from 2000 to 2023”, https://www.statista.com/statistics/810561/ratio-of-military-expenditure-to-gross-domestic-product-gdp-russia/ (dostęp 9.11.2024); Darya Korsunskaya, Gleb Bryanski, „Russia hikes 2025 defence spending by 25% to a new post-Soviet high”, www.reuters.com z 30.09.2024, https://www.reuters.com/world/europe/russia-hikes-national-defence-spending-by-23-2025-2024-09-30/
[3] Dan Sabbagh, „Global spending on nuclear weapons up 13% in record rise”, www.theguardian.com z dn.17.06.2024, https://www.theguardian.com/world/article/2024/jun/17/global-spending-on-nuclear-weapons-up-13-in-record-rise
[4] Rodric Braithwaite, „Armagedon i paranoja. Ziemna wojna – nuklearna konfrontacja”, Kraków 2019, s. 454 i 458.
[5] Malwina Tkacz (oprac.), „Rośnie liczba głowic nuklearnych gotowych do użycia”, www.gazetaprawna.pl z dn. 12.06.2023, https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/swiat/artykuly/8731698,rosnie-liczba-glowic-nuklearnych-gotowych-do-uzycia.html
[6] Na podstawie danych: The International Campaign to Abolish Nuclear Weapons (ICAN), https://www.icanw.org/united_kingdom
[7] „Defence Expenditure of NATO Countries (2014-2023)”, https://www.nato.int/nato_static_fl2014/assets/pdf/2023/7/pdf/230707-def-exp-2023-en.pdf
[8] „Rząd wyda na obronność mniej, niż planowano. Ale i tak będzie rekord”, www.rp.pl z dn. 13.09.2024, https://www.rp.pl/biznes/art41119631-rzad-wyda-na-obronnosc-mniej-niz-planowano-ale-i-tak-bedzie-rekord
[9] „Fiscal Year 2023 U.S. Arms Transfers and Defense Trade”, 29.01.2024, https://www.state.gov/fiscal-year-2023-u-s-arms-transfers-and-defense-trade/
[10] „Eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego z polski. Raport za rok 2023”, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, Warszawa 2024, file:///C:/Users/HP/Downloads/Eksport_uzbrojenia_i_sprz%C4%99tu_wojskowego_z_Polski_2023_PL_.pdf
[11] Mike Stone, „US arms exports hit record high in fiscal 2023”, www.reuters.com z dn. 29.01.2024, https://www.reuters.com/business/aerospace-defense/us-arms-exports-hit-record-high-fiscal-2023-2024-01-29/
[12] Joel Gehrke, „NATO chief: Why Ukraine funding is a good deal for Trump country”, www.washingtonexaminer.com z dn. 31.01.2024, https://www.washingtonexaminer.com/policy/2827641/nato-chief-why-ukraine-funding-good-trump-country/
[13] Олег Комолов, „США готовятся к новой войне”, Простые числа z dn. 2.11.2024, https://www.youtube.com/watch?v=Sin-WC3JgU0&t=10s
[14] Inflacja (CPI) w USA obliczona na podstawienie danych Consumer Price Index, https://www.minneapolisfed.org/about-us/monetary-policy/inflation-calculator/consumer-price-index-1913-
[15] Marek Budzisz, „Obywatelska armia Rzeczpospolitej. Ani branka, ani służba”, Warszawa 2024, s. 50-75.
[16] Harald Welzer, „Wojny klimatyczne. Za co będziemy zabijać w XXI wieku?”, Warszawa 2010.