Reżyser – Paddy Breathnach - stara się nam pokazać całą sytuację w jak największym zbliżeniu, mamy czuć, że siedzimy tuż obok. Tak samo, jak dzwoniącej matce ma nam przeszkadzać kłótnia dzieci na tylnym siedzeniu. Mamy być na tyle blisko by wyłapać, nadąsaną minę najstarszej córki, nastolatki, która chciałaby mieć czas dla siebie, móc pobyć z koleżankami, a nie spełniać się w roli opiekunki rodzeństwa i głównej pomocniczki mamy.
Stopniowo zanurzamy się coraz bardziej w historię rodziny, widzimy męża ciężko pracującego w restauracji, zdającego sobie sprawę, że nie może nawet pomyśleć by odmówić szefowi zostania kilku godzin dłużej w pracy, chociaż rodzina go potrzebuje. Cały czas sytuacja jest utrzymywana w dynamice, podyktowanej determinacją by rodzina nie musiała spędzić nocy w samochodzie. Kolejne telefony, kolejne rozmowy, korzystając z adresów podanych przez, dublińską pomoc społeczną. Jedyne, co udaje się uzyskać to nocleg w hotelu na jedną noc. W całej historii widzimy to wszystko, co czasem może nas przytłoczyć w codzienności – konieczność przygotowania jedzenia dla dzieci do szkoły, pomoc w lekcjach, radzenie sobie z ich humorami, ukrywanie przed nimi własnych lęków i bezsilności, po to, by jak najlepiej sprostać roli rodzica, by cała sytuacja jak najmniej ich dotykała.
Nie chcąc zdradzić całości fabuły, należy podkreślić, jak dobrze oddaje ona realizm współczesnych problemów lokatorskich. Ceny nieruchomości i ich niedobór, tworzy barierę, przez którą nie mogą przebić się osoby w gorszej sytuacji finansowej. W takiej sytuacji to wynajmujący jest stroną, która dyktuje warunki, może przebierać w ofertach, niekoniecznie z otwartymi ramionami widać osoby z dziećmi, czy takie, które nie będą wręcz pasowały do „wizerunku dzielnicy i sąsiedztwa”. Niskopłatne zajęcia nie dają szans nawet na uzyskanie kredytu, który mógłby pozwolić na myślenie o zakupie własnego domu. I choć cała akcja filmu dzieje się w odległej dla nas Irlandii, i stara się oddać lokalną specyfikę, to jak łatwo przenieś można by ją, do każdego innego kraju, także Polski. Kto z nas nie ma choćby wśród znajomych czy przyjaciół, osób z dziećmi, którym regularnie pomaga przeprowadzać się czasem nawet częściej niż raz w roku. Ile osób było i jest w sytuacji ciągłego szukania lokalu na wynajem, stresowania się czy właściciel nie zdecyduje się, podnieś opłat, powyżej naszych możliwości finansowych, lub po prostu postanowi sprzedać mieszkanie. Jak długo całe, rzeszę znajomych będzie skazana na przechodzenie „castingów na współlokatora” lub szukania takiego mieszkania, gdzie właściciel zgodzi się na trzymanie zwierząt. Ile razy konieczne będzie mimo upływających lat szukanie pomocy i wsparcia finansowego u rodziców?
Wydaje się, że polskim filmowcom daleko jest do dostrzeżenia potencjału w takiej tematyce lokatorskiej, tak bliskiej zapewne wielu widzom, na kanwie, której można opowiedzieć, naprawdę ciekawą historię. Dobrze, zatem, że irlandzka kinematografia sięgnęła po bardzo życiowy problem i pokazała go z całą ostrością.
Recenzja ukazała się w 12 nr pisma A-TAK Anarchistyczna Gazeta Uliczna