Ostatnio zatrzymaliśmy się na anarchistach, którzy w takim czy innym charakterze trafili na wojnę. Podkreślam jeszcze raz, że w ramach działań wojennych w Ukrainie nie ma żadnych autonomicznych oddziałów wojskowych. Istnieją tylko oddziały obrony terytorialnej, bezpośrednio podporządkowane Siłom Zbrojnym Ukrainy. Wszelkie inne formacje paramilitarne niezwiązane z Siłami Zbrojnymi Ukrainy są w czasie tej wojny traktowane jako grupy dywersyjne i likwidowane.
Na tym zakończmy ten temat, a wraz z nim pogrzebmy naiwną wiarę w jakieś antyfaszystowskie lub anarchistyczne siły oporu. Można mówić jedynie o siłach armii ukraińskiej i nie sposób ich definiować inaczej niż w kategoriach celów i zadań wyznaczonych przez kierownictwo armii ukraińskiej i prezydenta kraju.
Kolejna teza, którą warto ogłosić przed dalszą dyskusją: Federacja Rosyjska to putinowska dyktatura KGB. To reżim przesiąknięty wstecznictwem i represjami na wszystkich poziomach: od politycznego, obywatelskiego po cerkiewny. Federacja Rosyjska jest agresorem, który realizuje na terenie innego państwa praktyki okupacyjne, w tym ludobójstwo miejscowej ludności cywilnej. Moim zdaniem ta formacja państwowa, podobnie jak sama koncepcja „Wielkiej Rosji” czy po prostu „Rosji”, nie powinna istnieć. Nie jest to jednak tematem dzisiejszej dyskusji. Dziś popróbujemy odpowiedzieć na pytanie, czym jest ukraińskie państwo z punktu widzenia anarchisty. Wyjaśnimy także, dlaczego etatystyczna mitologia wywarła tak szkodliwy wpływ na idee miejscowych wolnościowców.
Każde państwo jest zinstytucjonalizowaną formą opresji. Odmienne opinie na ten temat możemy wyrzucić za burtę, bo w tym artykule nie mają racji bytu – nie podlega to dyskusji. Uprzedzam też falę oburzenia wobec „zbyt pochopnego wrzucania reżimów do jednego worka” itp. Obrońcy ukraińskiej machiny państwowej zaczną wycierać pianę z ust już po kilku następnych akapitach. Posługując się przykładami, postaram się nakreślić, czym Ukraina jest dla anarchistów, a następnie pokrótce scharakteryzuję wartości, jakimi kierują się najbardziej aktywne ruchy polityczne w tym kraju.
Aleksandr Franckiewicz
Młody mężczyzna na zdjęciu powyżej to białoruski anarchista, więzień polityczny, który już po raz drugi przebywa za kratami reżimu Łukaszenki. Po odbyciu pierwszego wyroku kontynuował swoją działalność, za co wielokrotnie był poddawany represjom. Został zmuszony do opuszczenia Białorusi i wyjazdu do Ukrainy, gdzie w czerwcu 2019 roku, po wizycie w służbie migracyjnej, funkcjonariusze Służb Bezpieczeństwa Ukrainy założyli mu torbę na głowę, pobili, rozbili telefon i wyrzucili na granicy z Białorusią. Teraz Alexandr jest w więzieniu. Aleksandr był okrutnie torturowany i poddawany jest nieustannej presji.
#Deportacja_Bolenkova. Organizator napadów z bronią w ręku na weteranów Operacji Antyterrorystycznej
Chłopak na powyższej fotografii to kolejny białoruski anarchista. Dosłownie na kilka miesięcy przed wybuchem wojny Aleksiej walczył na własnym froncie: sprzeciwiał się zaplanowanej i dobrze zorganizowanej kampanii ukraińskiej SBU, której celem było deportowanie go do kraju, gdzie czekało go więzienie. Obok rewizji, rozpraw sądowych, kampanię nękania Aleksieja prowadziły środowiska prawicowe. Doszło do ataków bezpośrednio na sali sądowej, nazistowskich wieców i napaści na anarchistę i jego przyjaciół w pobliżu samego sądu.
Znany naziol próbuje uderzyć Aleksieja w twarz na sali sądowej. Nie pytajcie, ilu nazistów trafiło za to do więzienia
W wyniku głośnego procesu sąd po raz drugi anulował wniosek SBU o deportację, ale zagrożenie życia i zdrowia ze strony działających za pan brat ekip szkiełów i nazistów nie zniknęło. Tym bardziej dziwi fakt, że Aleksiej bierze obecnie aktywny udział w obronie terytorialnej, a w swoich wywiadach mówi o świetlanych perspektywach Ukrainy, jej demokratycznym i gospodarczym potencjale.
Artiom Markin
To również anarchista, również z Białorusi. 3 listopada 2021 r. na wniosek SBU otrzymał zakaz wjazdu na Ukrainę. Takich historii jest znacznie więcej. Ludziom odbierano pozwolenia na pobyt, próbowano ich aresztować i deportować, dokonywano zatrzymań i rewizji itp. Można odnieść wrażenie, że państwo ukraińskie ma problemy wyłącznie z białoruskimi anarchistami.
Czuję się zajebiście, nie rozpaczam. Naziści napadli na mnie od tyłu z nożami i młotkami. Anton – anarchista ze Lwowa
Do szpitala wjechały pały, próbowali mi odebrać telefon. Mówią, że jestem lewackim radykałem i terrorystą. Skutki napadu prawicowych radykałów na Antona
Na zdjęciu powyżej przedstawiciel Ekoplatformy – anarchistycznego stowarzyszenia, które działa na rzecz ochrony środowiska i praw zwierząt. Anton był regularnie atakowany przez neonazistów, za każdym razem z coraz większą brutalnością. Jego życie znajdowało się w nieustannym zagrożeniu. Na powyższej ilustracji widzimy, że państwo nie było skłonne szukać winnych, a po tym, jak gość został pocięty nożami i odbity młotkiem, został zatrzymany przez SBU pod zarzutem „lewicowego radykalizmu i terroryzmu”. Kolejny raz widać wyraźną komitywę pomiędzy służbami specjalnymi a przedstawicielami ideologii nazistowskiej. Współpraca jest wręcz wzorcowa. Nawiasem mówiąc, Anton także walczy w obronie terytorialnej. Nawet ktoś pokazał mi jego zdjęcie na tle ... ukraińskiej flagi... wystarczy już tego anarchizmu...
Nie będę nużył czytelników niezliczonymi przykładami. Powiem tylko, że takich przypadków jest wiele, przez co w Ukrainie wytworzył się specyficzny klimat polityczny; klimat niezwykle szkodliwy dla anarchistów. Ale czy to tylko dla nich?
Przyjrzyjmy się temu uważniej!
Prawe siły podczas napadu na jeden z marszów LGBT
W Ukrainie również osoby LGBTQ+ nie mogą czuć się bezpiecznie. Regularnie atakowane są marsze, regularnie bije się działaczy i uczestników. Jedynie w nielicznych przypadkach sprawców udało się pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Cała plejada faktów świadczy o specyficznym klimacie w społeczeństwie ukraińskim także w tej kwestii. Wystarczy sprawdzić w wyszukiwarce internetowej.
Vitalina Koval po napaści ze strony neonazioli z Karpackiej Siczy
W wyniku ataku prawicowych radykałów Vitalina doznała chemicznego poparzenia oczu, po czym stała się ofiarą gróźb i prześladowań. Sprawy karne wszczęte w związku z atakiem były odraczane, a w końcu umorzone. W ten sposób aparat państwowy tolerował ataki na działaczki feministyczne. To tylko jeden z przykładów. Nie mam jednak na celu przekonywania kogoś, że Ukraina jest zła. W tym celu wykorzystałbym statystyki, wskaźniki ekonomiczne, społeczne i tak dalej. Za pomocą powyższych przykładów pragnę jedynie uzasadnić swój stosunek jako anarchisty, do tego burdelu jakim była przedwojenna Ukraina.
Na twarzy młodego nazisty rysuje się radość z powodu spalenia romskiego domostwa. W Ukrainie Romowie są nierzadko atakowani ze skutkiem śmiertelnym
Żaden anarchista przy zdrowych zmysłach, żaden człowiek rozumiejący wolność ponad granicami państwowymi, nie może podtrzymywać tego gówna. Mogę zatem teoretycznie i praktycznie stwierdzić, że dla mnie, niepoprawnego indywidualisty i anarchisty, te dwa systemy państwowe, ukraiński i rosyjski, są pod wieloma względami bliźniaczo podobne.
To prawda, że w Ukrainie jest trochę więcej przestrzeni do działania, ale jedynie, dopóki naziści nie postanowią cię zabić lub okaleczyć, a SBU ich nie chroni i nie podzieli się z nimi informacją na wasz temat. Albo do czasu, gdy znudzony ukraiński czekista nie zdecyduje, że nabazgrałem jakieś lewackie graffiti albo, nie daj Boże, wpieprzyłem weteranowi ATO i teraz trzeba mnie wyrzucić z workiem na głowie tam, gdzie już czeka na mnie mop nasmarowany wazeliną.
I to, drodzy czytelnicy, jest najbardziej zbliżone do jedynej zdrowej wolnościowej opinii, którą warto rozważyć w perspektywie toczącej się wojny.
Ogólnie rzecz biorąc, to jestem w szoku, że to ja, człowiek nie uczestniczący w danych procesach społecznych, okazałem się osobą zdolną do adekwatnej oceny sytuacji i nie ugrzęzłem w hasłach „chwała narodowi i śmierć wrogom” albo „szacun dla Azowa”.
Zakrawa na marazm sytuacja, w której czysto państwowa koncepcja wojny, choćby i obronnej, unieważniła wszelkie ideały i zasady, tworząc w chorej świadomości uczestników działań wojennych jakiś antyimperialny front, który jednoczy anarchistów z radykalnie prawymi nazistami.
Dławiący się wojskową histerią Igal Levin napisał pod jednym ze swoich pieprzonych postów, spuszczając się na Azow: „Mówią, że Azow został wykreślony z listy organizacji terrorystycznych. Prawidłowo! W końcu jak naziści mogą zabijać nazistów?!”
Teraz uwaga:
Mogą! Bez problemu! Tak to teraz działa. Z jednej strony absolutnie podłe szuje idą i zagarniają terytoria. Stawiają im opór nieco mniej nikczemni ludzie, którzy bronią systemu absolutnie wrogiego wobec wolności jednostki. Cała ta wyjąca dychotomia jest koncepcją narzuconą, zakorzenioną w obronie wartości demokratycznych w ramach kapitalistycznego modelu państwa i stosunków międzypaństwowych. Redystrybucja przestrzeni ekonomicznej między oszalałymi dyktatorami i bardziej eleganckimi kolesiami, którzy są gotowi rozwiązać swoje problemy polityczne kosztem wojny na obcym terytorium rękami obcych, płacąc życiem Ukraińców.
Dla mnie osobiście to tylko wierzchołek góry lodowej. Głębszy problem wiąże się z refleksją nad wartością jednostki, nową oceną sytuacji. Żeby uwolnić się od krzyków „dobro przeciwko złu!”, „światło przeciwko ciemności!” i innego gówna, potrzebna jest nam zewnętrzna perspektywa. Należy wyrwać się z myślenia w stylu: „nasi/wasi”, „nasza ziemia”, „ojczyzna”, „wielki kraj”, „jeden naród” itd., gdyż pojęcia te przynoszą korzyść wyłącznie systemowi państwowemu.
Takie myślenie nie pozostawia przestrzeni dla żadnej ze stron.
Jedyna różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku ludzie zredukowani do poziomu nędznej kupy łajna są gnani na rzeź z rozkazu oszalałego czekisty, a w drugim przypadku ideały humanitaryzmu i wydmuszka „demokracji” tworzą fałszywy i szkodliwy mit, w którego obronie zlatują się jak ćmy do świecy, ludzie z całego świata.
Wokół takiej świeczki można potem zobaczyć wiele spalonych zwłok.
Integralność państw, istnienie narodów i ludów, nienaruszalność granic państwowych i kolory szmat nad budynkami administracyjnymi – co z tego możemy uważać za nasze wartości? Czy warto za to oddawać życie?
Pierdolona mitologia mówiąca o obronnie całego demokratycznego świata tam, na Ukrainie? (Tak, wszyscy ci degeneraci, cali w swastykach i krzyżach celtyckich walczą o demokrację) Podobno to jest front WSZYSTKIEGO...
Tak, nienawidzę tego cyrku dziwaków we wszystkich jego przejawach. W końcu setki milionów uciskanych ludzi i miliardy superuciskanych zwierząt płacą za pseudodemokrację tych degeneratów!
Oczywiście nie należy rozpaczać. Przeczytacie to wszystko i zapewne zadacie logiczne pytanie:
Co TY możesz zaproponować? Nic nie robić? Każdy głupi może krytykować! Przedstaw jakieś konkretne rozwiązanie!
Chętnie podzielę się z wami pozytywnym programem działania, które uważam za wielce konstruktywne.
Ale niestety dopiero w kolejnej części artykułu…