Kobiety na wydarzeniach dotyczących demonstracji informowały się nawzajem, gdzie przenoszą się prawicowe bojówki, by móc spokojnie wrócić do domów. Tego typu napaści to „od zawsze” standardowa taktyka skrajnej prawicy: szczucie i terroryzowanie.
Środowe napaści to też żniwo apelu wicepremiera i szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którego wypowiedzi odebrano jako nawoływanie do przemocy. Mnożące się akty agresji wywołujące panikę, połączone z coraz większą liczbą poszkodowanych i ofiar, są dobrym pretekstem do zamachu na prawa obywatelskie. Rządzący mogą też powołać się na pandemię, jednak powód do politycznych oskarżeń i represji kobiet związany jest z rzekomą walką o „kościoły i cywilizację” co wzmaga skrajną prawicę do ataków. Tak czy inaczej, trzeba brać pod uwagę scenariusz wprowadzenia „prawicowego zamordyzmu” – ich ostatniej deski ratunku.
Celem ugrupowań typu Konfederacja, ONR czy Młodzież Wszechpolska jest wywołanie sytuacji, która skłoni rządzących do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Autorytarne państwo jest ich celem samym w sobie, ale też gwarantem utrzymania ideologicznej ofensywy – ataku na „pedałów”, „feminazistki” i „lewaków”.
Trudno też zrozumieć naiwność liberalnych mediów i polityków, którzy mówią o poparciu kobiecych protestów przez „kiboli”. Ich „prokobiece” banery z postulatami o zjednoczenie w walce z PiS to tylko puste hasła, na które niektórzy niestety dają się jednak nabrać. Nie zauważają, że demonstrując swoją niechęć do PiS, nie zamierzają oni bynajmniej popierać czy głosować na żadną z liberalnych partii. Trzon „kiboli” po prostu sympatyzuje z Konfederacją. Nie zauważa się, że na ich antypisowskich transparentach, publikowanych na zdjęciach w mediach i tak odgrażają się lewaczkom, że ich „zapierdolą i wymordują”. A to, kto jest lewakiem to kwestia otwarta i podlegająca manipulacji ze strony m.in. reżimowej telewizji. Uzyskała ona biegłość we wskazywaniu „wrogów narodu”.
Jeżeli ktoś wierzy w nawrócenie „kiboli”, to się srodze zawiedzie. Będzie tak, jak po śmieci JPII, gdzie obiecywali przed kamerami poprawę i wytrzymali w swoim postanowieniu do najbliższej rundy piłkarskich rozgrywek. Potem dalej robili to co zawsze – rozróby na stadionach trwały.
Jak już „kibole” wrócą na stadiony, jednego czego możecie się spodziewać to śpiewów „o kurwie Legii”, albo krzyków, że prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak to „pedał”. Ewentualnie w duchu narodowym zaprezentują jakąś piękną sektorówkę z podobizną Dmowskiego lub transparent o „litewskim chamie”.
Oczywiście „kibole” nie są społecznym monolitem, ale dziś skrajnie prawicowe wpływy na trybunach to fakt. Pozostała część fanów futbolu (zapewne zdecydowana większość; a wg badań 80% to mężczyźni) traktuje to jako rodzaj „kibolskiej” kultury i nieodłączna część piłkarskiego widowiska. Od lat udają, że to tylko sportowa zabawa.
Nie interesuje nas „kibolska” kultura. Jednak gdy to wychodzi poza obręb stadionów, szczególnie w takim momencie jak dziś, stanowi dla nas, strajkujących kobiet domagających się prawa do aborcji (!!!), duże zagrożenie.