Na placu zaczęło się od przemówień, mocno zagrzewających do walki o prawa kobiet. Zgodnie z haniebnym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w Polsce de facto aborcja staje się niemal niemożliwa. Kobiety będą zmuszane do rodzenia płodów martwych, uszkodzonych, obarczonych wadami genetycznymi. Poszanowanie ich zdrowia i prawa do samostanowienia zostało przez „prawodawców” zupełnie zlekceważone.
W jednym z przemówień Katarzyna Czarnota przytoczyła wypowiedź matki poważnie chorego niepełnosprawnego dziecka. Ta wypowiedź miała przypomnieć, jak niewiele państwo robi dla rodziców dzieci o zróżnicowanym stopniu sprawności. Znikoma pomoc socjalna nie starcza na nic, najczęściej jedno z rodziców musi pracować, a ponieważ płace kobiet są niższe, najczęściej pracują ojcowie, a na matki spada niemal cała funkcja opiekuńcza. O realiach opieki nad dziećmi o różnej formie sprawności przypominał przecież całkiem niedawno, również zlekceważony przez rządzących, protest ich rodziców w Sejmie.
Bez względu na wszystko, władza chce teraz zmuszać wszystkie kobiety do podejmowania trudnych i heroicznych decyzji, nie licząc się z tym, że wiele wykrywalnych w badaniach prenatalnych chorób i uszkodzeń płodu jasno wskazuje, iż ciąża nie zostanie donoszona żywa, albo urodzone dziecko umrze bardzo szybko po narodzeniu. Władza jednak jak zwykle uważa, że wie lepiej.
Przemówienia co chwilę były przerywane hasłami: „Nie będziemy ofiarami”, „Jebać PiS” „Wypierdalać”, „Jesteśmy wkurwione”, absolutnie adekwatnymi, zważając na decyzję władzy. Na placu współorganizatorki zgromadzenia przeczytały również „15 Tez Obywatelskiej Reformacji Laickiej” – m.in. wypowiedzenie konkordatu, zwiększenie nakładów na opiekę zdrowotną, likwidacja Funduszu Kościelnego, świeckie nauczanie w szkołach. Zakończenie odczytywania tez przywitano hasłem: „Ani Boga, Ani Pana”. Słusznie zauważono, że tezy, choć ważne i przywitane owacjami, nie zostaną zrealizowane bez presji ze strony społeczeństwa, a już na pewno nie przez obecny rząd, dlatego potrzebna jest jego dymisja!
Jedna z przemawiających przypomniała o tym, co w niedzielę stało się pod kościołem Św. Krzyża w Warszawie. Tam grupa neofaszystów pod dowództwem oenerowca Bąkiewicza zrzuciła jedną z kobiet ze schodów, przy biernym udziale policji, która faktycznie przez cały czas ochraniała brunatnych bojówkarzy. Za to policji i władzy również należało się podchwycone przez tłum hasło: „Wypierdalać”.
Po zakończeniu przemówień tłum ruszył w kierunku Ostrowa Tumskiego, pod siedzibę arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. Cały czas wznoszono hasła: „Moje ciało, moja sprawa”, „Ten rząd niestety obalą kobiety”, „Jebać kler”, „Jebać PiS”.
Kiedy protest dotarł pod katedrę, przed jej wejściem stał już kordon policji. Jednocześnie przez nagłośnienie umieszczone na towarzyszącym protestującym samochodzie nawoływano do arcybiskupa: „Otwórz wino, goście idą”. Niestety kościelni hierarchowie, tak ochoczo goszczący przedstawicieli biznesu i polityki, nie byli gotowi na spotkanie z ludem i zamknęli się w swoich włościach.
Warto zaznaczyć, że nikt nie planował wdzierania się do zamkniętej katedry. Jedynym celem było przyczepienie na jej drzwiach wspomnianych „15 Tez Obywatelskiej Reformacji Laickiej”. Jeśli zrozumiały historycznie, mógłby być strach księży przed jakimikolwiek tezami przyczepianymi do drzwi ich kruchej, zakłamanej instytucji, to dziwić może bojowa obrona owych drzwi przez kordon państwowej policji. W trakcie podchodzenia przedstawicielek protestujących do drzwi, miał miejsce incydent z udziałem jednego z panów, który zbija kapitał społeczno-polityczny na protestach, jednocześnie dyscyplinując ich uczestniczki. Usiłował odgrywać rolę kierownika, dowódcy zbłąkanych kobiet, wydawać im polecenia, co spotkało się z ich słowną i mocną reakcja. Zamieszanie spowodowane przez domorosłego polityka, którego nikt nie kojarzy ani z obrony lokatorek, ani z walk o prawa zwalnianych pracowniczek, wprowadziło spory element zamieszania. Policja pod drzwiami katedry kilkukrotnie użyła gazu, bez ostrzeżenia, bez powodu, w ataku ucierpiały zarówno kobiety (jednej z nich zniszczono również okulary), które usiłowały spokojnie podjeść do drzwi, jak i towarzyszący im dziennikarze i fotoreporterzy.
Tłum w stronę policjantów zaczął wznosić hasło „Zdejmij mundur przeproś matkę” i „Też masz żonę, policjancie!” Jeśli na paskach w TVP czytaliście coś o kamieniach lecących na policję, albo biciu funkcjonariuszy, to nic takiego nie miało miejsca. Protest trwał, jednocześnie aktywistki i aktywiści z grupy medycznej udzielali poszkodowanym w ataku policji niezbędnej pomocy.
W trakcie protestu na Ostrowie Tumskim został również oblany farbą i okryty kawałkiem materiału pomnik Jana Pawła II. Oczywiście prawicowe media nazywają takie działania profanacją. Rozsądniej nazwać je jednak należy formą zadośćuczynienia wobec ofiar pedofilów w kościele, których chronił Karol Wojtyła (Jan Paweł II nic nie wiedział i nic nie widział, tak jak jego zausznik, szara eminencja i najlepiej poinformowany w Watykanie kardynał Stanisław Dziwisz). Naiwnych, którzy wierzą w ową niewiedzę głowy kościoła, odesłać można do niedawnego wywiadu Piotra Kraśki z wspomnianym kardynałem. Wypada w nim nadzwyczaj niewiarygodnie w swoich zaprzeczeniach i zapewnieniach o braku wiedzy o seksualnych przestępstwach w kościele.
Ostatecznie po około pół godzinie protestujący opuścili teren przy katedrze i skierowali się ponownie w stronę centrum miasta. Celem miało być biuro poselskie PiS przy ul. Młyńskiej. Idąc niemal całą szerokością ulicy, przy dźwiękach grającej samby i wznoszonych hasłach, protestujący spotykali się z wieloma przejawami solidarności zarówno ze strony obserwujących ich z domów ludzi, jak i kierowców. Kiedy manifestacja dotarła na ul. Młyńską czyli miejsca gdzie znajduje się również Areszt Śledczy (gdzie łatwiej trafić za blokadę eksmisji, niż za nękanie lokatorów i czyszczenia kamienic) oraz budynek Sądu Rejonowego (który częściej skazuje aktywistki i aktywistów społecznych, niż neofaszystowskich bojówkarzy) przed biurem PiS stał już kordon policji.
Policja w pewnym momencie zagrodziła drogę większej części maszerujących. Dość dziwna taktyka, bo w ten sposób kordon policji miał tłum osób przed i za sobą. Gdyby ów tłum był faktycznie agresywny i dążył do starcia, los policjantów nie byłby zbyt ciekawy. Impas trwał kilkanaście minut, ostatecznie policjanci ustąpili, a protestujący wznosząc okrzyk „Rewolucji się nie zatrzyma”, ruszyli na plac Wolności.
W tym miejscu nastąpiła zakończenie akcji. Podkreślono, że to dopiero początek działań, przypomniano jak ważna jest nasza wzajemna solidarność i wspieranie się w trakcie protestu. Apelowano o wracanie grupami do domów i przygotowanie się do kolejnych działań w poniedziałek od godziny 16:00.
Po samym proteście policja, pod wymyślonym pretekstem wyłapywała ludzi poruszających się z placu wolności w stronę swoich domów. Teraz będą usiłować postawić im zarzuty. Zatrzymano jedną osobę.
Po raz kolejny policja agresywnie reagowała na zachowanie tłumu, na ślepo kierując przeciwko niemu środki przymusu bezpośredniego i kryminalizując protesty. Po raz kolejny broniła ona interesu kleru, zamiast bronić interesu protestujących kobiet. Zakładamy, że w najbliższym czasie, agresja policji i państwa przeciwko ludziom będzie się nasilać. Wskazuje na to także fakt, że w przestrzeni medialnej już teraz pojawiają się sugestie o tym, iż przez organizacje protestów będzie trzeba wprowadzić w kraju stan nadzwyczajny. Władza próbuje obarczyć nas winą za eskalację epidemii, a w rezultacie – za wprowadzenie kolejnych obostrzeń. To nie my jednak jesteśmy winne i winni tej sytuacji, ale właśnie władza. To osoby wydające decyzje dotyczące ograniczenia praw kobiet w czasie, gdy szaleje pandemia, narażają nasze zdrowie i życie, aby osiągać swoje cele. Krew każdej ofiary tej sytuacji (zarówno kobiet poszkodowanych przez orzeczenie trybunału, jak i osób, które umrą na Covid19) jest na ich rękach. I to oni za to w końcu odpowiedzą.
Rewolucja jest kobietą!
A panów szarpiących nas na protestach i zbijających kapitał polityczny, przez dyrygowanie kobietami serdecznie WYPRASZAMY!