Od 2021 r. konflikt tlił się nieustannie. Tego roku Izrael przeprowadził ataki powietrzne na Strefę Gazy, zabijając ponad 250 osób. W roku 2022 w ciągu trzech dni izraelskiego bombardowania Strefy Gazy zginęło co najmniej 44 Palestyńczyków, w tym 15 dzieci.
Zanim doszło do tragicznych wydarzeń 7 października br., „Gazeta Prawna” pisała o nakręcającej się spirali przemocy na Bilskim Wschodzie, w wyniku której, już w pierwszej połowie 2023 r. zginęło 24 Izraelczyków oraz 128 Palestyńczyków, w tym 15-letnia Sadeel Turkman, która zmarła od ran postrzałowych. „Najnowsza eskalacja – komentowała kilka miesięcy temu gazeta – konfliktu izraelsko-palestyńskiego jest oceniana przez ekspertów jako najpoważniejsza od kilkunastu lat”.
Ostatecznie ONZ szacuje, że od 1 stycznia 2008 r. do końca września 2023 r. w wojnie tej życie straciło ok. 6400 Palestyńczyków i ok. 300 Izraelczyków.
Nowy konflikt rozpoczął się 7 października br., kiedy Hamas przypuścił atak na Izrael, zabijając co najmniej 1400 osób (w tym ok. 1100 cywili) i biorąc około 220 zakładników. W odwecie izraelska armia rozpoczęła serię bombardowań, które do 30 października br. kosztowały życie – ponownie wg Ministerstwa Zdrowia Gazy – ok. 8300 Palestyńczyków, z czego 40% to dzieci i młodzież. Są też setki zaginionych.
Próbuje się podważyć dane podawane przez Ministerstwo Zdrowia Gazy, ale jest to nieuzasadnione. Jak utrzymuje amerykańska Associated Press, zarówno w przeszłości, jak i obecnie liczby te są relatywnie wiarygodne. Między innymi w przybliżeniu zgodne z danymi ONZ.
Powyższe dane jednoznacznie pokazują, że przez 15 lat tej wojny najczęstszymi ofiarami byli i są Palestyńczycy. Oczywiście także niszczenie infrastruktury cywilnej – jak to wielokrotnie słyszeliśmy à propos rosyjskich bombardowań ukraińskich miast – jawi się jako przestępstwo wojenne. W efekcie przynosi ono ofiary pośrednie, które trudniej oszacować. W każdym razie wieloletnie naloty w Strefie Gazy i jej gospodarcza blokada doprowadziły do ekonomicznego załamania. Podajmy ponownie kilka liczb. PKB na głowę mieszkańca Strefy Gazy jest 18 razy mniejsze niż na głowę mieszkańca Izraela. Bezrobocie w Strefie wynosi ok. 45%, kiedy w Izraelu jest to niespełna 4%. I ostatecznie na przykład śmiertelność niemowląt w Strefie Gazy jest wielokrotnie wyższa niż w Izraelu.
Nie uzasadnia to oczywiście w żadnej mierze zbrodni popełnianych przez jakiekolwiek uzbrojone oddziały na przypadkowych cywilach, w tym kobietach i dzieciach.
Protesty wobec zaistniałej sytuacji, jakie obserwujemy na całym świecie, mają ważny wymiar także w sytuacji blokady informacyjnej. Armia izraelska pozbawia zajmowane rejony Strefy Gazy dostępu do prądu, zakłóca działanie internetu i przesyłanie aktualnych informacji. W zasadzie jak od początku, tak i teraz wielokrotnie protestujących wobec działań Izraela próbuje się oskarżać o antysemityzm, pomijając fakt, że działania prawicowego rządu Netanjahu spotykają się ze sprzeciwem samych obywateli Izraela. Incydentalne wykorzystywanie sprzeciwów przez różnej prominencji rasistów i antysemitów musi spotykać się ze stanowczym sprzeciwem.
Warto również zaznaczyć, że mieszkańcy Strefy Gazy nie mają realnego wpływu na układy polityczne i zależności, jakim od dawna ulega Autonomia Palestyńska i oczywiste jest, że obecną sytuację wykorzystują różne ugrupowania mające własne geopolityczne interesy. Podobnie jak władze Izraela od lat korzystają ze wsparcia finansowego rządu USA, a swój przemysł militarny i sektor bezpieczeństwa uczyniły istotnym elementem napędzającym gospodarkę kraju.
Niestety to wszystko traci znaczenie dla cywilnych ofiar działań zbrojnych i to zatrzymanie rosnącej w zarażającym tempie liczby ofiar powinno być obecnie priorytetem.