Fasady jednak najczęściej skrywają to, co kryje się głębiej, w mrokach podwórek, ciasnych służbówkach czy zakamarkach strychów, których nikt nie chciał ani oglądać, ani odnawiać. Tu mamy sytuację podobną. Obrońcy fasad nie dostrzegli, że owe wstrząsające ich poczucie piękna i estetyki napisy są na owej fasadzie od dobrych kilku miesięcy. Jeszcze trudniej jest im zapewne dostrzec, że ich treść odnosi się do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, która trwa i przynosi kolejne śmiertelne ofiary już od ponad roku. Jak podaje Grupa Granica: „Od początku kryzysu Grupa Granica zarejestrowała 327 osób zaginionych, z czego 95 osób zostało odnalezionych. Ponad połowę stanowią mężczyźni, ale duży odsetek stanowią kobiety (ok. 20%) i osoby nieletnie (ok. 13%). Ofiar śmiertelnych jest na dzień dzisiejszy co najmniej 37”. Liczby czy statystyki najwyraźniej nie robią na obrońcach fasad wrażenia, znalezione w lesie ciała nie wzmagają niepokoju, historie osób wypchniętych na białoruską stronę, pobitych przez funkcjonariuszy służby granicznej nie zakłócają spokojnego snu.
Ten jest przerywany jedynie wówczas, gdy naruszy się fasadę, gdy zmusza się do konfrontacji z rzeczywistością. Kolejnym momentem pobrudzenia fasady z ostatniego tygodnia były słowa europosłanki i wieloletniej prezeski Polskiej Akcji Humanitarnej, które padły w audycji radia TOK FM. W nawiązaniu do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej Ochojska przytoczyła wspomniane dane Grupy Granica oraz pozwoliła sobie na sugestię: „Myślę, że ofiar tej granicy jest o wiele więcej. One albo są w jakimś zbiorowym grobie, bo nie zdziwiłabym się, gdyby w czasie, kiedy był zamknięty dostęp do granicy, po prostu pozbierano ciała, żeby nie było tych dowodów. W tej chwili mówi się o prawie 300 osobach, które zaginęły” – stwierdziła europosłanka. I znów ubrudzono fasadę dobrego samopoczucia, poczucie estetyki i wiarę w to, że gdzie jak gdzie, ale w naszej kamienicy zwanej Polska, nikt nie dopuściłby się czegoś podobnego. Ważniejsze było oczywiście atakowanie Ochojskiej („Jak mogła?”, „Co ona sobie myślała?”, „Toż to antypolska propaganda”) niż rozważenie, że tylko mocne słowa i sugestie mogą jakkolwiek wyjść przed starannie oczyszczoną fasadę i być zauważone. Zastanowienie się nad losem osób zaginionych na uchodźczym szlaku, pozbawionych kontaktu z bliskimi, znajdujących się w obcym dla siebie miejscu – o dywagacje w tej materii jeszcze trudniej.
W 2022 zaklasyfikowano Polskę w wymiarze politycznym wolności mediów na 110. miejscu. Czy jednak obrońcy fasady żyją w błogim przekonaniu, że po wprowadzeniu na obszarze przygranicznym stanu wyjątkowego – istnego ewenementu w historii RP – naprawdę nie mogło dochodzić do sytuacji, które uprawniałyby dywagacje Janiny Ochojskiej? Och, ta błoga naiwność.
Zaledwie w październiku minionego roku ujawniono, że prokuratura umorzyła wszelkie postępowania wobec tajnych wiezień CIA na terenie Polski. Decyzja prokuratury i jej uzasadnienie pozostają tajne, wszelkie informacje w tej sprawie to wynik działań dziennikarskich. Wiadomo, że na terenie Polski przebywali więźniowie, wiadomo, że prawdopodobnie byli torturowani, ale nikt z decydentów, osób związanych z polskim wywiadem (w tym jego ówczesny szef, Zbigniew Siemiątkowski) nie zostanie w tej sprawie pociągnięty do odpowiedzialności. Prokuratura i Ministerstwo Sprawiedliwości pod rządami Zbigniewa Ziobry nie raczy zająć się sprawą, w którą jako szef ówczesnego rządu zamieszany był Leszek Miller i ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. Dziwne, prawda? A może niestety normalne w świecie, gdzie liczy się ochrona fasad.
Co bowiem by się stało, gdyby ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że „polska kamienica” stoi w tym samym miejscu co kamienice z Egiptu czy Pakistanu, krajów wielokrotnie wykorzystywanych przez CIA do przetrzymywania więźniów i poddawania ich czynnościom, za które w krajach demokratycznych i praworządnych grozi odpowiedzialność karna? Kolejna rysa na naszej fasadzie.
Jeszcze mocniej fasada ulega uszkodzeniu, gdy odmaluje się obraz mundurowych służb stawianych przed jej frontem. Ile przypadków korupcji, nadużywania uprawnień, nieudolności, brutalności, a nawet śmiertelnych ofiar trzeba przytaczać? Ile by ich nie było, dla wielu mundur wciąż pozostaje niesplamiony. Zapewne taki będzie, dopóki noszący go funkcjonariusz nie przygniecie do gleby i nie zakuje w kajdany czy nie potraktuje innym narzędziem przymusu bezpośredniego. Mimo coraz gorszej opinii i coraz większych kłopotów w rekrutacji nie brakuje oddanych obrońców munduru. Dokładnie jak przy obronie fasad
Lata temu nieżyjący już Rafał Górski popełnił pewien tekst pod znamiennym tytułem „Bójmy się porządnych obywateli”. Choć w tekście tym odnosił się do sytuacji bardziej skrajnych, zachowań ludzi w trakcie okupacji i wojny, to jego wydźwięk i tytuł chcę tu przywołać. Jak słusznie zauważał Górski, dziwnym trafem w tych ekstremalnych sytuacjach zawsze tylko niewielu gotowych było wystąpić przed szereg, przełamać konformizm czy, o zgrozo, przeciwstawić się narzuconemu nowemu porządkowi i jego zasadom. Większość „dobrych i porządnych obywateli” chciała spokojnie przetrwać, zadbać o siebie, nie wychylać się i nie narażać. Tak jak dziś większość woli chronić fasady, pudrować syf i nie dostrzegać treści przekazu z napisów. A gdy ktoś ośmieli się ubrudzić fasadę – wówczas święte oburzenie, zwyzywanie od najgorszych, życzenia zarazy i obłożenie klątwą... Nieważne, że fasada ubrudzona jakoś trwa od kilku miesięcy.