W poprzednim tygodniu poznańska prasa ujawniła wyniki rankingu polskich miast, sporządzonego przez firmę konsultingową PwC (PricewaterhouseCoopers). Mój „ulubiony” neoliberalny ekonomista, wcześniej doradca prezydenta Kwaśniewskiego, dziś ekspert PwC, Witold Orłowski, stwierdził w komentarzu, że „Poznań to syte, zadowolone z siebie miasto…” Faktycznie, gdyby wierzyć temu rankingowi to Poznań bryluje zarówno z uwagi na wysoki PKB liczony na głowę mieszkańca (drugie miejsce za Warszawą i tuż przed Katowicami), a także z uwagi na „kapitał ludzki i społeczny” (drugie miejsce po Warszawie, a przed Wrocławiem). Jesteśmy zatem bogaci i zajebiści, ale – i tu zaskoczenie – w poziomie jakości życia PwC klasyfikuje Poznań poniżej średniej - za Białymstokiem, Warszawą, Szczecinem, Wrocławiem, Lublinem, Bydgoszczą i Krakowem. Biorąc pod uwagę, iż firma badał tylko 11 miast, to wleczemy się w ogonie.